Nie bardzo pamiętam, kiedy ta myśl pojawiła się w mojej głowie.
Było to dosyć dawno temu, ze względu na to, że joga bardzo mi się podobała, a modeling miał się kiedyś skończyć. Nic kompletnie przemyślanego, nic związanego z ‘powołaniem’, z pasją.
A tu proszę, wychodzi na to, że WIEDZIAŁAM już dawno.
Decyzję podjęłam dosyć spontanicznie, w marcu 2019 roku. Wybrałam sierpień i kurs na Bali. Dlaczego? Wszystko wina Instagrama 😉
Nie pamiętam już jak, ale znalazłam Magdę, która robiła tam ten kurs i… została. Pracuje, mieszka, żyje na Bali. Zakumplowałyśmy się przez Internet. Widziałam jej relacje, zaufałam i podjęłam decyzję. Czułam, że to właśnie TO. Poszłam za intuicją.
Nie miałam w zasadzie większych oczekiwań, nie robiłam researchu, nie szukałam innych opcji. Potem się okazało, że i tak był to jeden z lepszych i tańszych kursów.
The Peaceful Yoga Warriors
Prawda jest taka, że mogę polecić The Peaceful Yoga Warriors z czystym sumieniem. Świetnie przygotowane zajęcia pod względem merytorycznym, super kadra nauczycielska, piękne miejsce… i co najważniejsze, po kursie czułam się bardzo dobrze przygotowana do pracy z ludźmi, do prowadzenia zajęć.
Tak więc poleciałam na Bali (Canggu), na cztero-tygodniowy kurs na nauczyciela jogi. 200 godzin, z certyfikatem z Yoga Alliance. Jest to pierwszy stopień, potem można robić kolejne moduły, np. 50 godzin yin jogi (którą zrobiłam kilka miesięcy później), 50 godzin jogi dla kobiet w ciąży lub dla dzieci itd… Ale te małe moduły nie liczą się do sumy godzin. Kolejnym stopniem jest 300 godzin. Jest to już trening bardziej zaawansowany, więcej jest pracy ze świadomością, medytacji, nurkowania w historię, filozofię. Myślę, że na to też przyjdzie czas 😉 Czyli po 200 i 300 godzinach ma się te 500 godzinek ☺
Plan zajęć
Ale wracając do mojego kursu, plan wyglądał tak, że od poniedziałku do piątku dni wyglądały bardzo podobnie, jedynie czasem w soboty rozkład jazdy się zmieniał. Niedziele były wolne.
Plan dnia:
- 7:00-9:00 poranna praktyka, w tym pranayama
- 9:00-10:30 przerwa śniadaniowa
- 10:30-12:30 wykład lub asana lab
- 12:30-14:00 przerwa lunchowa
- 14:00-16:00 kolejny wykład
- 16:00-16:30 przerwa
- 16:30-18:30 wykład lub yin yoga
Jak widać grafik był napięty, było dużo zajęć, dużo zaglądania w siebie. Bardzo intensywny czas, dużo rzeczy do przyjęcia, nauczenia się, przemyślenia… na co nie zawsze były siły 😉
Część merytoryczna
Kurs dotyka wielu różnych aspektów jogi. Główne to anatomia, filozofia jogi, medytacja, praca z oddechem, asana lab (czyli rozkładanie poszczególnych asan na czynniki pierwsze). Do tego mieliśmy wiele innych, ciekawych wykładów: energia i czakry, historia jogi, joga dla dzieci, kobiet w ciąży, osób starszych, fizyczne korekty asan, masaż tajski, dietetyka, joga w chustach, kirtan, czyli śpiewanie mantr, joga nidra, zajęcia biznesowe.
Okej, przejdźmy do bardziej praktycznych informacji.
Finanse
Kurs kosztuje $2500. Mieszkanie i jedzenie jest płatne dodatkowo.
Można wynająć pokój lub miejsce w pokoju w shali. Na stronie The Paceful Warriors są ceny różnych pokoi – 3os., 2os., prywatne. Mają również pokoje w innym budynku, jakieś dwie minuty od shali, co również jest dobrym rozwiązaniem. Jeżeli możesz sobie na to finansowo pozwolić, to polecam pokój poza shalą, żeby móc spokojnie odpocząć od zgiełku i ludzi. My mieliśmy cudowną grupę, ale często bardzo się cieszyłam, że mogę na spokojnie wrócić do swojego pokoju w willi nieopodal i nie rozmawiać z nikim 😀
Jeżeli chodzi o wynajęcie pokoju w willi, to polecam Airbnb.com. Realne ceny, to tak około $500 za osobę za miesiąc.
Do tego należy doliczyć bilet (2500-3000zł) i budżet na jedzenie.
Wyżywienie
I tutaj wszystko zależy od preferencji. Ja przez ten cały miesiąc w ogóle nie gotowałam. Po pierwsze nie miałam czasu, a po drugie ceny na Bali są stosunkowo niskie. Na śniadania zazwyczaj chodziłam do knajpy tuż obok mojej willi, Crates Cafe. Śniadanie w tym miejscu to wydatek rzędu 15zł. Nie pijam kawy do śniadania, ale ceny kawy oscylują w granicach 10zł.
Na lunch jadłam zazwyczaj jakąś sałatkę – gdy jadłam śniadanie brałam na wynos z Crates, albo zamawiałam z Samadi Bali, po druiej stronie ulicy. Porcje były dosyć spore, więc jadłam część na lunch, a drugą część podczas drugiej przerwy. Wracałam do pokoju około 19:00 i albo szłam do knajpy (kolejne 20zł lub więcej) albo jadłam w warungu. Wrung to taka tania jadłodajnia, gdzie jedzenie jest już przygotowane i tylko nakładasz sobie na talerz. Dosyć spory posiłek to koszt około 6 zł. Oczywiście cena również zależy od warungu, można zjeść i taniej.
Jak widzicie jeżeli chodzi o jedzenie, to wszystko zależy, można dopasować swój budżet do tego, co oferuje Bali.
Moje subiektywne podsumowanie
Cieszyłam się i wykorzystywałam każdą chwilę. Poznałam niesamowitych ludzi, bo nasza ekipa była cudowna – każdy każdego wpierał i czuć było dużo dużo dobroci.
Nauczyłam się bardzo dużo, znowu zanurkowałam w siebie i odkryłam, że kocham uczyć.
Jeśli miałabym wybrać jeszcze raz, to nie wahałabym się ani chwili. Ten wyjazd dał mi bardzo dużo i bardzo go potrzebowałam.
Moje serce przepełnia wdzięczność za ten miesiąc.
Nie był to tani wyjazd, ale zdecydowanie korzyści niematerialne przewyższają wartość pieniądza – przynajmniej moim zdaniem. Ja lubię wydawać, lubię inwestować w siebie, a to była przepiękna przygoda 🙂
W kolejnym poście wymienię Wam miejsca, które widziałam na Bali i które na pewno warto zobaczyć.
Dodaj pierwszy komentarz